Po ostatnich zmianach w platformie iOS Apple znalazł się pod ostrzałem wydawców aplikacji, którzy zarzucają mu “klasyczne posunięcie starej, dominującej firmy, która uważa, że zasady jej nie dotyczą”.
Przypomnijmy, że europejska ustawa o rynkach cyfrowych (DMA) zmusiła Apple’a do wprowadzenia gigantycznych zmian na iPhone’ach. Długa lista nowości w iOS 17.4 obejmuje m.in. otwarcie platformy iOS na alternatywne sklepy z aplikacjami i umożliwienie użytkownikom instalacji programów z innych źródeł niż App Store.
W teorii zmiany te powinny ucieszyć wydawców, bo to oni przez lata oskarżali Apple’a o praktyki monopolistyczne i domagali się od Komisji Europejskiej podjęcia działań ochronnych. Okazało się jednak, że nie wszyscy mają powody do zadowolenia.
Po ostatnich zmianach w platformie iOS Apple znalazł się pod ostrzałem wydawców aplikacji, którzy zarzucają mu “klasyczne posunięcie starej, dominującej firmy, która uważa, że zasady jej nie dotyczą”.
Przypomnijmy, że europejska ustawa o rynkach cyfrowych (DMA) zmusiła Apple’a do wprowadzenia gigantycznych zmian na iPhone’ach. Długa lista nowości w iOS 17.4 obejmuje m.in. otwarcie platformy iOS na alternatywne sklepy z aplikacjami i umożliwienie użytkownikom instalacji programów z innych źródeł niż App Store.
W teorii zmiany te powinny ucieszyć wydawców, bo to oni przez lata oskarżali Apple’a o praktyki monopolistyczne i domagali się od Komisji Europejskiej podjęcia działań ochronnych. Okazało się jednak, że nie wszyscy mają powody do zadowolenia. Apple co prawda obniżył swoją 30-procentową prowizję w App Storze, ale jednocześnie nałożył na wydawców dodatkowy koszt: 50 eurocentów rocznie za każdą instalację aplikacji. Nawet jeśli jest to apka darmowa, co w przypadku takich programów jak Spotify, WhatsApp, Duolingo, X czy Pinterest ma się potencjalnie przełożyć na dziesiątki lub setki milionów euro dadatkowych kosztów rocznie.
Najpierw piszecie, że opłata wynosi 50 eurocentów, a potem, że 0,50 centa (ta druga wartość jest prawdziwa). W artykule na spotify nie piszą też o tym, że sprawa dotyczy już dokonanych instalacji (możliwe, że w tym wypadku “prawo nie działa wstecz”), pokreślają jednak, że po wprowadzeniu tego regulaminu po ściągnięciu aplikacji trzeba będzie płacić co roku i faktycznie aplikacji nie trzeba będzie nawet używać.Moim zdaniem UE przesadza z ingerencją w iOS. Jak przecież komuś nie pasuje iPhone jest mnóstwo konkurencji z Androidem. iOS ma swoje minusy jak każdy system, ale nie rozumiem naprawdę, żeby wtryniać się jakiś produkt ze swoimi butami (niezależnie od produktu). Nie mają przecież monopolu na telefony.
A co do AppStore to słyszałem, że prowizje są ogromne i jeżeli to prawda, że deweloper ma płacić 50¢ od każdego pobrania aplikacji to jest zdzierstwo – szczególnie właśnie w przypadkach darmowych aplikacji gdzie niektóre nawet nie zarabiają na siebie (top tier – freeware, open source bez reklam).
OK, ale jeśli komuś zasady panujące w App Storze nie pasują, to będzie mógł się wynieść do innego sklepu z aplikacjami i uniknąć opłat, prawda? Ek zauważa jednak, że opłata w wysokości 0,50 eurocentów zdaje się obejmować także już dokonane instalacje. “Z naszej lektury propozycji Apple’a wynika, że deweloper musiałby uiścić tę opłatę nawet jeśli użytkownik pobrał aplikację, nigdy jej nie używał i zapomniał ją usunąć”